Zdecydowanie nie naleze do szczesliwych osob. Mam mnostwo kompleksow, glownie zwiazanych ze swoja waga. Zmagam sie z tym juz jakies dwa lata, caly czas jest tak samo, chudne i tyje, chudne i tyje i tak bez konca. Mam tego dosc. Dlaczego mam unieszczesliwiac sama siebie? Co zamierzam zrobic? Zamierzam dojsc do mojej wymarzonej figury. I zrobie to. Chce sie troche oczyscic, przez jakis czas mam zamiar odzywiac sie jedynie marchewka. Zdaje sobie sprawe z tego jak zabawnie to brzmi.
Kolejna sprawa, jezyk. Musze polepszyc moj angielski jak tylko moge. Zaczelam zauwazac, ze ostatnio duzo zaczyna sie poprawiac w tej kwestii, ale mam zamiar ciezej nad tym pracowac.
Next... blog. Chce miec czytelnikow, chce miec dla kogo pisac, chce moc wstawiac tutaj swoje opowiadania. Nie wiem w jaki sposob moge sie wybic, ale musze probowac.
*
Moje zycie jest troche nudne, od kiedy sie z nikim nie spotykam. Nie przeszkadza mi to az tak bardzo, przynajmniej jest prawdziwe, bez tych wszystkich klamstw, polprawd i unikow. Udalo mi sie dzis w koncu zadzwonic do mojej przyjaciolki. Moje konto swieci pustkami, mama porzyczyla mi telefon. Dala mi 15 minut, ktore sie jednak przedluzyly. To i tak za malo. Bo ile slow mozna wymienic z przyjaciolka w tak krotkim czasie? Niewiele, ale wazne, ze chodziasz ja uslyszalam.
Mam nadzieje, ze uda mi sie wkrecic do jakiejs pracy, chce leciec do Poslki w maju.
*
Ach, moje krotkie notki. Naprawde, wiem, ze sie powtarzam, ale gdy nie masz dla kogo pisac, nawet nie chce ci sie starac. Mam nadzieje, ze to sie zmieni. Jak najszybciej. Na pozegnanie uracze osoby przewijajace sie przez moj blog piosenka, ktora nie moze wyjsc z mojej skolatanej glowy.