Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości.
Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć,
nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając
od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
Witajcie... Ten cytat jakoś pasuje mi na dzisiejszy trudny dzień. Nie żeby wczorajszy był łatwiejszy... ech.
Sama nawet nie wiem czy chcę o tym pisać. Wydaje mi się, że nie, ale wiem jedno - nie mogę wciąż i wciąż tłumić w sobie emocji, nie mogę ich zabijać, bo co się wtedy stanie? Kim będę bez moich uczuć? Nieważne jak bardzo to boli, to jest właśnie życie i chcę je czuć całą sobą.
Jak już wspominałam - moja mama ciągle nie czuje się dobrze, więc zajmuję się moją siostrą jak i domem. Wczoraj tak wyszło, że nie umyłam naczyń dzień wcześniej, nie miałam już siły, by zrobić to wieczorem, zrozumcie, cały dzień opiekujesz się małym dzieckiem, a w dodatku musisz załatwić masę innych spraw, jak sprzątanie, zakupy, a nie masz nikogo do pomocy. Mama zrobiła mi niesamowitą awanturę. Aż dziw bierze, że nie ma siły wtsać z łóżka, ale doskonale radzi sobie z krzyczeniem na mnie i biciem mnie butem po twarzy. Tak, to są realia w moim domu, jakkolwiek okropnie to brzmi, tak jest i muszę sobie z tym radzić. Sama. Muszę tłumić w sobie to jak się czuję, nie mogę nawet podnieść głosu, te wszystkie emocje kipią we mnie, chcą ze mnie wyjść w jakikolwiek sposób.
W maju chciałam lecieć do Polski, to jedyna perspektywa, która dawała mi jakąś siłę do życia, sprawiała, że byłam szczęśliwa, w jakiś poręcony sposób, ale byłam. Brat chłopaka mojej mamy chciał mi załatwić pracę, muszę zarobić sama, miałam do niego zadzwonić, żebyśmy załatwili to jak będzie mieć czas. Mama zabroniła mi pójść do pracy. Powiedziała, że się to nieczego nie nadaję, że nawet w domu wszystko nie jest zrobione. Chciałam jej wytłumaczyć, że do cholery, mam 16 lat, a ona traktuje mnie jak nastoletnią matkę, że nie jestem w stanie przez cały dzień utrzymać porządku w domu, robić zakupów z moją półtoraroczną siostrą na głowie. Powiedziałam, że przecież, gdy będę pracować w pubie, nie będę musiała opiekować się dzieckiem, tylko skupić się na swoich obowiązkach. Jej rekacją było: będziesz musiała.
A dzisiaj? Ona nigdy nie mówi, krzyczy cały czas, bez przerwy, nie pamiętam u niej normalnego tonu. Krzyczy na mnie, na Laurę, chociać i ja i ona tylko staramy się czymś zająć, zejść jej jakoś z drogi. Oby dwie jesteśmy sterroryzowane przez własną matkę. Poodkurzałam dzisiaj cały dom, zostały mi tylko schody. Mam cukrzucę, o tym nie wspominałam, zrobiło mi się słabo, chciałam na chwilę usiąść, po tym jak napiłam się mleka, które miało podnieść mi cukier, nie pozwoliła mi, powiedziała, że jak zawsze coś mi się dzieje, że mam swoje chore wymówki. Prosiłam ją, ale mi nie pozwoliła. Chciałam wziąć odkurzac na górę, wchodziłam po schodach i wtedy zasłabłam i upadłam. Udało mi się podnieść, mama mnie uderzyła, zaczęła wyzywać od suki i francy, jakimś cudem uniknęłam kolejnego ciosu i poodkurzałam schody, dźwięk odkurzacza zagłuszał jej wyzwiska. Mamy taką bramkę dla dzieci zamątowaną przy schodach, zaczęła mnie wyzywać, że ją popsułam, już nie chcę o tym mówić... nie popsułam jej, podeszłam do brami, żeby pokazać jej, że działa i nic się z nią nie stało.
Trochę brakuje mi sił. Zniosłabym to wszystko gdybym miała tą jedną jedyną perspektywę - wyjazd do Polski, praca. Porozmawiam z nią jeszcze, powiem, że nie chcę nic poza tym, żeby pozwoliła mi zarobić na ten wyjazd, że chcę tylko tego.
Rozmawiałam wczoraj z moją chrzesną. Mama nie utrzymuje kontaktu z nikim ze swojej rodziny, przez co moje też są ograniczane. Rok temu w ferie, pojechałam do mojej matki chrzesnej. Od tej pory jakoś się kontaktujemy. Wczoraj była taka kochana, nigdy nie dostałam od nikogo z rodziny prezentu na żadną okazję, powiedziała, że jak nie uda mi się z pracą, to ona już rozmawiała ze wszystkimi, że załatwią mi pieniądze, że mój kuzyn ma w maju komunię, żebym się z nimi spotkała, że każdy o mnie pyta... Po raz pierwszy w życiu poczułam, że mam jakąś rodzinę poza samymi rodzicami i moją siostrą.
Tak naprawdę nikt nie rozumie sytuacji w jakiej stoję. Nawet moja ukochana przyjaciółka. Nikt. Z mamą nie da się rozmawiać. Tata nie zabierze mnie do siebie. Do mamy nic, nic, nic nie dociera, próbowałam wszystkiego. Tylko Ania (chrzestna), wie jak jest, dorastały razem, miała dokładnie tak samo. W jakimś stopniu może nie jestem sama.... Nie wiem.
Zaczęłam słuchać niesamowitego zespołu One Ok Rock. Słuchając wczoraj tej piosenki, poczułam jakąś siłę. Czytajcie tłumaczenie.
wspolczuje Ci , ze masz cukrzyce, serio :(, mam nadzieje, że nie zaawansowaną :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej Samotna Duszo. Skąd bierzesz tyle siły by mieć nadzieję?
OdpowiedzUsuńCzasem ciężko z tą nadzieją. Każdy człowiek ma swoje problemy, wystarczy spojrzeć na smutne twarze, które nas otaczają, to się nie bierze z niczego. Muszę żyć i się nie poddawać, mam cudowną przyjaciółkę, co prawda w Polsce, ale mam. To jakoś dodaje siły.
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to prawie się popłakałam. Nawet nie wiem co miałabym Ci powiedzieć, pewnie nie chcesz, żeby inni Ci współczuli. Strasznie mi przykro. :( Trzymaj się i myśl pozytywnie, nawet wtedy, gdy nie nie jest dobrze. :)
OdpowiedzUsuńLepiej, żebyś CHCIAŁA a nie MUSIAŁA żyć. Chcę :) to zasze lepsza motywacja niż muszę :(
OdpowiedzUsuńA co musiło by się zmienić być chciała żyć?
kurcze, to trzymaj się, cokolwiek się dzieje:)
OdpowiedzUsuńCóż... chciałabym mieć jakąś motywację, jakąś perspektywę, to już by coś dało. I gdyby moja mama przestała mnie traktować jak kompletnego śmiecia, gdybym miała normalny dom... to wszystko czego na tą chwilę pragnę, spokój, normlany dom, nie wiem czy zniosę kolejny dzień przepełniony krzykiem, wyzwiskami i biciem... i właśnie dlatego nie chcę, a muszę żyć. Nie chcę wieść takiego życia.
OdpowiedzUsuńTo co piszesz to normalne pragnienia każdego człowieka. Po przeczytaniu Twoich zwierzeń każdy kto cokolwiek czuje byłby poruszony.
UsuńMoże to banalne pytanie ale czy o tych uczuciach mówiłaś swojej mamie? Czasami w życiu jest tak, że inni ludzie mają inną ocenę sytuacji i trzeba im sprawy wyłożyć wprost zanim Cię zrozumieją.
Mimo, że mama Cię urodziła i spędziła z Tobą wiele czasu nie znaczy to, że Cię w tej chwili rozumie. Może się pogubiła po urodzeniu Twojej siostry, może ma jakieś inne problemy emocjonalne i nie panuje nad sobą.
Oczywiście to nie usprawiedliwia jej nagannego zachowania ale w wieku 16 lat jesteś już osobą, która zaczęła żyć swoim życiem i Twoje doświadczenia i zachowania zaczynają być równoważne i tyle samo warte co doświadczenia tzw. "dorosłych". Tak więc bądź mądrzejsza od swojej mamy i zacznij z nią rozmawiać.
Aby rozmowa trafiła do niej jedna rzecz jest najważniejsza. Mów o sobie, o swoich odczuciach, o swoich lękach, o tym, że jesteś zmęczona, bo zostałaś "mamą" swojej siostry, o swoich marzeniach i pragnieniach, o tym jaka była kiedyś dla Ciebie i jak to ceniłaś. Staraj się nie wytykać mamie błędów bo doprowadzi to do kłutni. Jeśli dostatecznie przygotujesz się do rozmowy to po tym jak opowiesz jej o sobie sama zrozumie co robi źle. A wtedy jest o wiele większa szansa, że się zmieni lub przynajmniej poznasz powody jej złego zachowania. A to już będzie pierwszy krok do zmian.
Jeśli nie masz siły na taką rozmowę, co byłoby zrozumiałe, możesz zamiast rozmowy napisać list do mamy. Jest to o tyle lepsze od rozmowy, że spokojnie możesz przemyśleć co chcesz napisać. Emocje nie spowoją też jakiegoś wybuchu złości, która przy rozmowie mogłaby wszystko popsuć. Poza tym list mama będzie mogła czytać wiele razy i jest większa szansa, że lepiej zrozumie bo chcesz jej powiedzieć.
Masz dar do pisania, bo Twój blog bardzo dobrze się czyta. Na spokojnie możesz napisać taki list i dać go mamie. Zawsze warto próbować. Chcesz spróbować?